33-letni Artur Białek (ur. 28 sierpnia 1992 roku) sprawił miłą niespodziankę kibicom KTS Gliwice, pokonując 3:2 Asukę Sakai (Energa Manekin Toruń) w LOTTO Superlidze. Polak podaniem-hakiem zaskoczył Japończyka uważanego za tenisistę stołowego dysponującego najszybszym serwisem na świecie.
Dla Artura Białka to pierwsze superligowe zwycięstwo od 2,5 roku. Wcześniej w najwyższej klasie rozgrywkowej występował w klubach z Bydgoszczy 2015-16 (bilans 8-14), Jarosławia 2019-20 (0-1), Olesna 2022-23 (2-19) i Gliwic 2025-26 (na razie 1-10). Łącznie 11 zwycięstw i 44 porażki w pojedynkach singlowych.
Redakcja: Przełamałeś złą serię w pojedynku z Japończykiem Sakai, o którym krążą legendy, że ma bardzo szybki serwis. To się potwierdziło?
Artur Białek: To prawda, widziałem w materiałach internetowych jego serwy. Ale ze mną nie grał bardzo szybko. Być może już go nie stosuje w pojedynkach, decydując się na inne schematy.
Co przygotowałeś przeciwnikowi z Azji, aby go zaskoczyć?
W pierwszym secie uzyskałem informację z jakimi elementami ma problem. Mianowicie chodziło o odbiór mojego „haka” oraz paru innych serwisów. Często starałem się również flipować jego podanie bekkhendem oraz czasem odbierać przez forhend.
Wcześniej tylko raz grałeś seta do 6 punktów. Co było kluczowe z Asuką Sakai w skróconej partii?
Głównym elementem był dokładny serwis oraz starałem się przejąć inicjatywę, gdy serwował Sakai. Starałem się grać mądrze i dokładnie.
Który z przegranych meczów w tym sezonie był najlepszy w Twoim wykonaniu?
Na pewno z Grekiem Panosem Gionisem z Orlen Bogorii był jeden z lepszych pojedynków, a jeśli chodzi o zawodników atakujących to z Damianem Węderlichem z Suchedniowa i Szwedem Victorem Broddem z Zamościa.
W historii LOTTO Superligi wygrałeś 11 gier. Chyba najdłużej zapamiętasz te z Lucjanem Błaszczykim i teraz Japończykiem?
Zdecydowanie zwycięstwo nad Lucjanem w moim pierwszym superligowym sezonie było dla mnie czymś wyjątkowym. Pojedynek z Japończykiem też zapadnie w mojej pamięci. Mam nadzieję, że dołożę kolejne, które zapamiętam na długi czas.
W Toruniu prowadziliście 2:0, zdobyliście pierwszy punkt w sezonie. Liczyliście na więcej?
Z pewnością apetyty rosły, ale cenimi sobie ten jeden punkt.
Jesteście pogodzeni ze spadkiem z superligi? Rywale już mocno uciekli?
Nie do końca. Liczymy, że jeszcze się coś zmieni, może w drugiej rundzie będą jakieś zagraniczne wzmocnienia. Jeśli jednak będziemy grali dotychczasowym składem będziemy chcieli pokazać, że stać nas na zwycięstwa. Rywale mają przewagę, lecz nie skupiamy się na tym. Chcemy w każdym meczu pokazać swój najlepszy tenis stołowy.
W jakim składzie pojedziecie na Puchar Europy do Rumunii?
Nic się nie zmienia, jedziemy w składzie, w którym najczęściej występujemy w lidze. Wiemy, że przeciwnicy są mocni, ale mamy nadzieję, że wrócimy z awansem do następnej rundy.

