Aktualności Superliga

Rzeszów potrzebuje 5 punktów do utrzymania

10 zdobytych punktów i 10 miejsce w tabeli – tak wygląda sytuacja Fibrain KU AZS Politechniki Rzeszów po pierwszej rundzie LOTTO Superligi. "Do utrzymania potrzebujemy 5 punktów" – mówi Tomasz Lewandowski, grający menedżer inżynierów.
 
Rzeszowianie wygrali 3 z 12 meczów, a przed rozpoczęciem rywalizacji w grupie spadkowej mają 2 punkty więcej od Poltarex Pogoni Lębork (11 miejsce), a także wyprzedzają o 4 pkt ASTS Olimpia-Unia Grudziądz (12) i o 7 pkt ZKS Palmiarnia Zielona Góra (13). Tracą natomiast 3 punkty do zajmującej 9 pozycję 3S Polonii Bytom.
 
- Myślę, że wzmocni się Palmiarnia Zielona Góra i zacznie regularnie punktować, dlatego sprawa spadku jest wciąż otwarta. W ogóle nie skreślam tej drużyny, bo spodziewam się, że w tej decydującej części LOTTO Superligi może jej pomóc Taku Takakiwa – powiedział Tomasz Lewandowski.
 
Japończyk Taku Takakiwa jest zgłoszony przez zielonogórzan, ale w pierwszej rundzie nie występował. W przeszłości grał w ZKS Palmiarnia m.in. z Lucjanem Błaszczykiem i Joergenem Perssonem.
 
- W naszym przypadku ważne, abyśmy dobrze zaczęli zmagania w grupie drużyn 7-13. Zaczynamy 22 stycznia w Lęborku i byłoby fajnie otworzyć rok zwycięstwem – przyznał były Mistrz Polski w grze pojedynczej.
 
W poprzedniej rundzie podstawowy skład Fibrain KU AZS Politechniki Rzeszów tworzyli Tomasz Lewandowski – bilans gier 6-8, Piotr Chodorski 10-9 i Bartosz Such 1-10.
 
- W ostatnim spotkaniu z 3S Polonią Bytom zagrał nasz utalentowany junior Szymon Kolasa. W singlu urwał seta Robertowi Florasowi, a w deblu z Piotrkiem Chodorskim wywalczył cenne zwycięstwo na wagę 2 punktów. Kolasa i Chodorski pokonali Filipa Szymańskiego i Kubę Stecyszyna 2:1 – dodał menedżer.
 
W kolejnych meczach grupy spadkowej ekipa z Podkarpacia zagra 26 stycznia z ASTS Olimpia-Unia, 19 lutego z ZKS Palmiarnia Zielona Góra, 23 lutego z Energa Manekin Toruń, 19 marca w Uczelnią Państwową Zamość, 21 marca z 3S Polonią Bytom. W ostatnim terminie 28 marca rzeszowianie mają już wolne.
 
- Podział na grupy ma swoje plusy. Można zaplanować troszkę inaczej strategię na cały sezon. Ciekawie zapowiada się walka o utrzymanie. Pamiętam sezon 2014-2015, kiedy w grupie spadkowej zajęliśmy 4 miejsce, czyli 10 w stawce 12 klubów. Występując w 3-osobowym składzie z Amalrajem Anthonym i Mateuszem Gołębiowskim zdołaliśmy bardzo pewnie zachować miejsce w superlidze – powiedział Tomasz Lewandowski.

22 stycznia start grupy mistrzowskiej i spadkowej

Wracają wielkie emocje w LOTTO Superlidze. W piątek, 22 stycznia nastąpi początek decydującej rywalizacji w sezonie 2020/21 – tego dnia odbędą się po 3 mecze w grupach mistrzowskiej i spadkowej.
 
Po rozegraniu 13 kolejek ustalona została kolejność po pierwszej rundzie w LOTTO Superlidze, jednej z najlepszych lig w Europie. Sześć czołowych drużyn zagra o tytuł mistrzowski w grupie mistrzowskiej, a pozostałych siedem powalczy o utrzymanie w grupie spadkowej. Zespół z najmniejszą liczbą punktów opuści szeregi krajowej elity.
 
W 1 kolejce grupy mistrzowskiej w dniu 22 stycznia lider Dartom Bogoria Grodzisk Maz. zagra na wyjeździe z AZS AWFiS Balta Gdańsk, wicelider Dekorglass Działdowo podejmie Lotto Zooleszcz Gwiazdę Bydgoszcz, a broniący tytułu Sokołów SA Jarosław spotka się z Białymstoku z Dojlidami.
 
Tego samego dnia dojdzie do pierwszych spotkań w grupie spadkowej – ostatni w tabeli ZKS Zielona Góra zagra z innym z beniaminków Uczelnią Państwową Zamość, 3S Polonia Bytom z Olimpią-Unią Grudziądz i Poltares Pogoń Lębork z Fibrain KU AZS Politechniką Rzeszów.
 
W 2 kolejce najciekawiej zapowiada się mecz lidera z wiceliderem – we wtorek, 26 stycznia Dekorglass Działdowo zmierzy się z Dartomem Bogorią Grodzisk Maz., a w składach obu zespołów są liderzy reprezentacji Polski Jakub Dyjas i Marek Badowski. W klubie z Mazowsza występuje też m.in. 14-letni Miłosz Redzimski, który przebojem „wdarł się” do LOTTO Superligi.
 
Trzecia seria gier po podziale na grupy została zaplanowana na 19 lutego. Między innymi 2-krotny Mistrz Polski Sokołów SA Jarosław będzie rywalizował z Lotto Zooleszcz Gwiazdą Bydgoszcz. Z pewnością interesująco będzie w grupie spadkowej, np. 3S Polonia Bytom zagra z Energą Manekinem Toruń, która do ostatniej kolejki sezonu zasadniczego walczyła o awans do grupy mistrzowskiej i była bliska wejścia do najlepszej szóstki.
 
Cztery dni później, tj. 23 lutego kolejne mecze LOTTO Superligi, w tym hit Dartom Bogoria – Sokołów. „Celujące” w tytuł Drużynowego Mistrza Polski Dojlidy powalczą z Dekorglassem. Rozstrzygnięcia w grupie mistrzowskiej nastąpią 19 marca, m.in. w kolejnym superligowym szlagierze Sokołów zagra z Dekorglassem.
 
Dwa najlepsze kluby zakwalifikują się do półfinału play-off, a zespoły z miejsc 3-6 powalczą w dodatkowej rundzie o awans do strefy medalowej.
 
W grupie spadkowej jest większa liczba drużyn, dlatego rozgrywki prowadzone będą jeszcze w dwóch terminach: 21 marca i 28 marca.
 
Spadnie ostatni zespół w tabeli, a w przyszłym sezonie w LOTTO Superlidze wystąpi 14 klubów.

Perek chce znów poczuć smak awansu do LOTTO Superligi

Były wielokrotny Mistrz Polski Jakub Perek ma za sobą kilka awansów do LOTTO Superligi – z Poltarex Pogonią Lębork, Wartą Kostrzyn nad Odrą, czy ZKS Palmiarnią Zielona Góra. Teraz chciałby poczuć smak awansu z nową drużyną – Global Pharma Orlicz 1924 Suchedniów.
 
- Chciałbym znów zagrać w najlepszej lidze. Jestem ambitnym zawodnikiem i warto byłoby ponownie się sprawdzić w rywalizacji z czołowymi zawodnikami LOTTO Superligi. Dla klubu z Suchedniowa, jego działacze z prezesem Maćkiem Glijerem na czele, niewątpliwie ten awans byłby spełnieniem marzeń – mówi 34-letni Jakub Perek, który w 2005 roku zdobył złoty medal DMP z LKS Odra Roeben Głoska Księginice.
 
W poprzednim sezonie, skróconym z powodu pandemii COVID-19, przyczynił się do powrotu ZKS Palmiarnia do LOTTO Superligi. Latem zmienił klub na Global Pharma Orlicz 1924 Suchedniów i w jego barwach chce awansować do krajowej elity. Po rundzie jesiennej drużyna z woj. świętokrzyskiego jest liderem grupy południowej 1 ligi.
 
- Z pewnością Orlicz pierwszą rundę może zaliczyć na plus. Wszyscy zawodnicy zagrali na swoim dobrym poziomie, co zaowocowało 10 zwycięstwami i jednym remisem. Żadnego meczu nie przegraliśmy. Dla mnie tenis stołowy nie jest tylko pracą, to oczywiście życiowa pasja, która niezmiennie od ponad 20 lat sprawia mi przyjemność – powiedział medalista Mistrzostw Europy kadetów i juniorów w grze podwójnej i mieszanej. W tych konkurencjach wygrywał również seniorskie Mistrzostwa Polski.
 
W 1 lidze Jakub Perek ma świetny bilans gier 20-2. Podstawowy skład Orlicza tworzą z nim Daniel Bąk, Łukasz Nadolski, Damian Kreft.
 
- My, jako drużyna, bardzo dobrze się dogadujemy, panuje świetna atmosfera, co w jakimś stopniu z pewnością też przełożyło się na wyniki. Jesteśmy liderem na półmetku rozgrywek, ale jednocześnie mamy świadomość, że jeszcze bardzo długa droga przed nami. Najpierw do baraży, a potem po upragniony awans. Postaramy się udowodnić, że pierwsza runda nie była przypadkowa w naszym wykonaniu i jeśli sytuacja związana z koronawirusem pozwoli, to za kilka miesięcy będziemy mogli powiedzieć, że sezon był udany! Organizacyjnie władze klubu też sobie poradzą, jestem o tym przekonany – przyznał były reprezentant Polski.
 
W tabeli klub Global Pharma Orlicz 1924 Suchedniów ma 2 punkty przewagi nad UKS Villa Verde Olesno i 5 pkt nad BISTS Bielsko-Biała. Ten zespół ma jeszcze do rozegrania zaległe spotkanie z GMKS Strzelec Frysztak.
 
- Pamiętam wiele wspaniałych chwil w LOTTO Superlidze i 1 lidze, ale nie zawsze było miło. W sezonie 2016/2017 zmarł nasz podstawowy zawodnik w Warcie Kostrzyn nad Odrą Marcin Bąk, brat Daniela. To zdecydowanie najgorszy sezon – mówił Jakub Perek.

Folwarski zagra w LOTTO Superlidze!?

Od wielu sezonów Jakub Folwarski zalicza się do szerokiego grona czołowych krajowych tenisistów stołowych. Grał m.in. w lidze holenderskiej w Enjoy & Deploy Taverzo, obecnie w niemieckiej Fortunie Passau, ale jak dotąd nie występował w polskiej LOTTO Superlidze. To wreszcie ma się zmienić.
 
- Wszystko jest na dobrej drodze aby wreszcie zrealizować plan zakładający grę w LOTTO Superlidze. W ostatnich 3 latach praktycznie co sezon prowadzone były rozmowy, ale niestety na tym się kończyło. Teraz wszystko wskazuje, że od nowego sezonu będę zawodnikiem jednej z drużyn w polskiej najwyższej klasie rozgrywkowej – mówi Jakub Folwarski.
 
Wychowanek Pogoni Siedlce na co dzień mieszka i trenuje w Grodzisku Maz.

– Mam nadzieję, że wkrótce będę mógł oficjalnie ogłosić nazwę nowego klubu. Sprawy idą w dobrym kierunku – dodał.
 
Obecnie Jakub Folwarski występu w 2-ligowej Forunie Passau. To jego kolejny sezon w zespole, w którym kiedyś grał Jakub Dyjas, dziś podpora reprezentacji Polski i Dekorglassu Działdowo.
 
- Rozgrywki 2. Bundesligi są zawieszone. Ostatnie mecze graliśmy w październiku. Wstępny plan zakłada, że za kilka tygodni wznawiamy sezon i dokończymy 1 rundę. Drugiej na pewno nie będzie, więc po 9 kolejkach rozstrzygnie się sprawa awansów i spadków. Rewanżów nie rozegramy – przyznał.
 
Na dziś TTC Fortuna zajmuje 2 miejsce – 5 punktów w 4 spotkaniach, a prowadzi TTC GW Bad Hamm z kompletem 8 punktów. To są zespoły na pozycjach dających awans. Z kolei na dwóch spadkowych są FSV Mainz 05 (Adrian Więcek, Antoni Witkowski) i Hertha BSC Berlin (Jakub Kosowski).
 
- Sytuacja jest trudna, od końca października nie zagrałem żadnego oficjalnego spotkania. Ciężko się trenuje, gdy nie ma gdzie zweryfikować formy. Jak do tej pory w 2 lidze rozegrałem 8 pojedynków, z których wygrałem 6, m.in. z Torbenem Wosikiem i Fedorem Kuzminem, a przegrałem np. z Antonim Witkowskim 1:3. Generalnie grałem większość meczów na wysokim poziomie. Prezentowałem się dużo lepiej niż w zeszłym sezonie, odczuwałem większość pewność siebie – mówił defensor z Siedlec.
 
Z Adrianem Więckiem Kuba Folwarski wygrał 3:2. Podczas Mistrzostw Polski 2019 w Gliwicach razem wywalczyli brązowy medal w grze podwójnej.

W Grenzau wciąż zainteresowani Polakami

W złotym okresie tenisiści stołowi TTC Zugbrücke Grenzau zdobywali Mistrzostwo i Puchar Niemiec, a wiodącymi zawodnikami byli Andrzej Grubba i Lucjan Błaszczyk. Andrzej Grubba pracował też jako trener w tym klubie. "Dziś TTC Zugbrücke przeżywa sportowy kryzys, ale w Grenzau nie zapomnieli o Polakach i wciąż są zainteresowani naszymi zawodnikami" – mówi Lucjan Błaszczyk.

W barwach TTC Zugbrücke Grenzau Andrzej Grubba zdobył mistrzostwo Niemiec w 1987, 1991, 1994 i 1999 roku. Ostatni z wymienionych tytułów to także sukces Lucjana Błaszczyka, który powtórzył go w 2001 i 2002 roku. Trenerem był wtedy Andrzej Grubba.

- W złotej erze wygrywaliśmy rozgrywki Bundesligi i Pucharu Niemiec, 2 razy byliśmy w finale Ligi Mistrzów, zwyciężyliśmy w Pucharze Europy, a w składzie byli Andrzej Grubba, Chen Zhibin, Ma Wenge, Petr Korbel, Steffen Fetzner i ja. Mieliśmy świetną grupę treningową w Grenzau, zresztą w dwóch najwyższych ligach były dwie drużyny Zugbrücke. Nasza hala pękała w szwach, a na mecze przyjeżdżali kibice z regionu. Każdy spotkanie było świętem sportu – powiedział Lucjan Błaszczyk, legenda klubu z Grenzau.

Wybitny reprezentant Polski występował w tej drużynie kilkanaście sezonów.

– Solidny zespół mieliśmy też z Robertem Gardosem, Tomasem Pavelką, Kenjim Matsudairą. Potem drużyna prezentowała się słabiej, choć w 2015 roku sięgnęła po wicemistrzostwo m.in. z Andrejem Gaciną, dziś w Dekorglassie Działdowo. Późniejsze lata były nieudane, a kompletnie nie wiedzie się klubowi w tym sezonie – dodał.

TTC Zugbrücke Grenzau przegrało wszystkie 11 meczów w 1 rundzie Bundesligi, m.in. 1:3 z klubem Samuela Kulczyckiego i Macieja Kubika TTF Liebherr Ochsenhausen. W swoim debiucie w lidze niemieckiej Samuel Kulczycki pokonał Greka Ioannis Sgouropoulos 3:2.

- Wciąż mam kontakt z klubem i jego kierownictwem oraz przedstawicielami fan clubu. Podejmowane są próby powrotu do grona najlepszych, a trzeba rozpocząć od zbudowania silnej grupy treningowej. Dziś takowej nie ma w Grenzau, zawodnicy przyjeżdżają na mecze. Padło zapytanie o Polakach, w TTC Zugbrücke są zainteresowani naszymi zawodnikami – przyznał Lucjan Błaszczyk.

Paweł Chmiel zadowolony z gry w Jarosławiu

To był jeden z najciekawszych transferów przed obecnym sezonem LOTTO Superligi. Paweł Chmiel z zespołu z podwarszawskiej Wiązowny, który bronił się przed spadkiem z 1 ligi, przeszedł do Mistrza Polski Sokołowa SA Jarosław. "Czuję, że dobrze zagrałem w pierwszej rundzie" – mówi brązowy medalista Drużynowych Mistrzostw Europy z 2007 roku.
 
34-letni Paweł Chmiel pokazał solidny tenis stołowy i udowodnił, że na najwyższym poziomie rozgrywkowym można połączyć pracę zawodową (w straży pożarnej) z bardzo dobrymi występami w drużynie broniącej tytułu mistrzowskiego. Wygrał 4 pojedynki i 5 przegrał, ale ten bilans mógł być lepszy.
 
- Najbardziej jestem zadowolony ze swojej ogólnej postawy, walki i gry. Wynikowo mogło być lepiej, też tak uważam, bo powinienem wygrać z Markiem Badowskim z Dartomu Bogorii Grodzisk Maz. i Tomaszem Lewandowskim z Fibrain AZS Politechniki Rzeszów, ale taki już jest sport – powiedział wielokrotny medalista Indywidualnych Mistrzostw Polski.
 
Pochodzący z Lubartowa na Lubelszczyźnie Paweł Chmiel robił co do niego należy, tzn. wygrywał z rywalami, którzy zdecydowanie byli w jego zasięgu, ale też sprawiał niespodzianki w postaci np. zwycięstwa z Rosjaninem Wiacheslavem Burovem z LOTTO ZOOleszcz Gwiazdy Bydgoszcz.
 
- Jeżeli chodzi o grę w LOTTO Superlidze to chciałem podziękować trenerowi-menedżerowi i prezesowi klubu Kamilowi Dziukiewiczowi za zaufanie i możliwość grania w najwyższej klasie rozgrywek. Dla mnie to na pewno skok do przodu i kolejne cenne doświadczenie w karierze sportowej. Wyciągnąłem wnioski po pierwszej rundzie i chciałbym móc je wdrożyć do swojej gry od stycznia. Oczywiście nie brakuje aspektów mentalnych – przyznał.
 
Mistrz Polski Sokołów SA Jarosław zaczął sezon od 3 porażek, ale później już tylko wygrywał. Na dziś ma 9 zwycięstw z rzędu, a rywalizację w grupie mistrzowskiej zacznie od meczu 8 stycznia z Dojlidami Białystok.
 
- Pierwszy trzy mecze były trudnymi spotkaniami – z bardzo mocnymi drużynami, co na koniec rundy zweryfikowała tabela. Przegraliśmy z trzema pierwszymi zespołami, ale myślę, że ze wszystkimi jesteśmy w stanie wygrać w rundzie rewanżowej. Później już tylko wygrywaliśmy i plasujemy się na wysokim 4 miejscu – dodał.
 
Paweł Chmiel to również świetny deblista, a w LOTTO Superlidze grał z Patrykiem Zatówkiem i Kou Leiem. Jego bilans w grze podwójnej to 2-1.
 
- Wierzę, że stać mnie na jeszcze lepsze wyniki w singlu i deblu w głównej części rozgrywek. Nie ukrywam, że bardzo ciężko wszystko pogodzić, rozgrywki LOTTO Superligi, pracę, obowiązki rodzinne, lecz dokładam wszystkich starań, żeby stanąć na wysokości zadania. Robię co w mojej mocy, aby być przygotowanym do każdego meczu, do każdej gry. Czasu na odpoczynek i regenerację miałem niewielu, bowiem sporo podróżowałem, sporo graliśmy w krótkim czasie. Najważniejsze, że mam w sobie mnóstwo ambicji i chęci do pracy – powiedział.

Szafranek rozczarowany pierwszą rundą

"To była zła runda w naszym wykonaniu. Zwycięstwo w zaledwie jednym meczu to słabe osiągnięcie" – mówi Piotr Szafranek, trener ASTS Olimpia-Unia Grudziądz. Drużyna z kujawsko-pomorskiego zaczęła ten sezon LOTTO Superlig w składzie z Marco Gollą, Janem Zandeckim i Piotrem Błachnio. Potem dołączył Rosjanin Maxim Chaplygin, a w jednym meczu zagrał też drugi junior, po Piotrze Błachnio – Paweł Ciołkowski. Z powodu pandemii Covid-19 ani razu nie mógł zagrać Azer chińskiego pochodzenia, były wicemistrz Europy juniorów Yu Khinhang.
 
- Dużo więcej oczekiwałem od Rosjanina Chaplygina, ale po jego przyjeździe do Polski okazało się, że miał 9 miesięcy przerwy z powodu kontuzji i dopiero co wznowił treningi. Czujemy się trochę oszukani, bo przy negocjacjach kontraktowych fakt ten został ukryty, a w czasach pandemii ciężko było to zweryfikować – powiedział Piotr Szafranek.
 
Rosyjski obrońca zaczął sezon od porażek z Arturem Grelą i Bartoszem Suchem, potem wygrał z Szymonem Malickim oraz zdobył 2 punkty z Poltarex Pogonią Lębork, pokonując Marka Prądzinskiego i Bogusława Koszyka. Od tego czasu wygrał tylko z Łukaszem Wachowiakiem, a przegrał 7 pojedynków. Jego bilans wynosi 4-9.
 
Najczęściej przebłyski dobrej gry miał Marco Golla 5-8. W singlu Jan Zandecki wygrał 2 z 12 gier, Piotr Błachnio miał rekord 0-2, a Paweł Ciołkowski 0-1.
 
- Polscy zawodnicy, a mam na myśli Zandeckiego i Gollę, też mieli bardzo przeciętną rundę. Żeby się utrzymać wszyscy muszą zagrać o wiele lepiej. Uważam, że mogliśmy zdobyć kilka punktów więcej. Nasi tenisiści stołowi mieli wiele piłek meczowych i jakby je wykorzystali nasza sytuacja punktowa byłaby o wiele lepsza. Jednak to już było, trzeba dalej ciężko trenować, być pozytywnym i walczyć o każdy punkt. A wtedy jest szansa na utrzymanie. Jestem dobrej myśli – podkreślił doświadczony szkoleniowiec, były trener juniorskiej reprezentacji Polski.
 
ASTS Olimpia-Unia Grudziądz wygrała z ZKS Palmiarnią Zielona Góra 3:0 i dzięki temu zajmuje przedostatnie 12 miejsce. Na dziś do 1 ligi spadają zielonogórzanie, którzy mają 3 punkty straty. Ale przed drużynami jeszcze cała runda w grupie „spadkowej”, więc wiele się może wydarzyć.
 
- Na co dzień trenujemy w Gdańsku, Jan Zandecki i Marco Golla mają od dziś krótką przerwę świąteczną, ale zawodnik z Rosji jest na miejscu i dziś kontynuujemy treningi – zaznaczył Piotr Szafranek. Jego podopieczni poza jednym zwycięstwem, wywalczyli też 3 pkt za porażki po 2:3 w trzech spotkaniach.

Badowski sprawdził się rewelacyjnie w grze do 6 punktów

"Pomysł grania decydujących setów do 6 punktów okazał się fajnym rozwiązaniem. Cieszę się, bo wygrałem dwa piąte sety" – mówi Marek Badowski z Dartomu Bogorii Grodzisk Maz. po bardzo dobrych pojedynkach w Lidze Mistrzów rozgrywanej w formie turnieju w Dusseldorfie. Wraz z Pavlem Siruckiem i Miłoszem Redzimskim osiągnął ćwierćfinał.

Wielu zawodników wygrało po 1 meczu do 6 punktów, w tym Miłosz Redzimski, ale 2 takie wygrane zanotowali jedynie Marek Badowski i Chorwat Andrej Gacina z Dekorglassu Działdowo.

W krótkich ostatnich setach Marek Badowski pokonał słynnego Białorusina Władimira Samsonova (Fakel-Gazprom Orenburg) 6:1 oraz Austriaka Daniela Habesohna (Post SV Mühlhausen 1951 e.V.) 6:4.

- Czasami fajnie jak coś się zmienia, jest ciekawiej, ale generalnie uważam, że piąty set powinien być rozgrywany normalnie do 11 punktów – powiedział 23-letni Marek Badowski.

Reprezentant Polski był bohaterem spotkania decydującego o awansie do ćwierćfinału. W meczu z niemieckim zespołem, wygranym 3:2, okazał się lepszy od Rumuna Ovidiu Ionescu 3:0 i wspomnianego Austriaka.

- Zagrałem naprawdę mecze na swoim bardzo wysokim poziomie i cieszę się, że wygrałem z trzema czołowymi zawodnikami Europy. Wcześniej ze wszystkimi przegrywałem, z Habesohnem dwa razy. Z Samsonovem kluczowa była taktyka i mój serwis, bardzo często dostawałem pasywne odbiory. Wtedy już wiedziałem co robić i w jakie miejsca na stole grać, aby mieć przewagę – przyznał tenisista stołowy Dartomu Bogorii.

- To świetne uczucie wywalczyć dla drużyny dwa punkty w meczu o awans. Tym bardziej wygrać krótszy ostatni set decydującego meczu. Jeśli chodzi o te 3 pojedynki, miałem na pewno lepszą taktykę, ale też zagrałem dużo lepiej niż we wcześniejszych meczach z nimi – dodał Marek Badowski.

Podopieczny trenera Tomasza Redzimskiego pokonał także 3:0 Daniela Palaciosa 3:0 z Leka Enea, a przegrywał z Marcosem Freitasem 0:3 oraz w ćwierćfinale po 1:3 z Jonathanem Grothem i Liamem Pitchfordem z TTSC UMMC Jekaterynburg.

- Dobrze, że na początku graliśmy z Hiszpanami. Weszliśmy spokojnie w turniej, poczuliśmy lepiej stoły i piłki. Cieszę się ze zwycięskich meczów, na podobnym poziomie grałem mecz Lotto Superligi z Dekorglassem Działdowo w tym sezonie. Z pewnością były to podobne jakościowo gry jak w Nantes podczas ubiegłorocznych Drużynowych Mistrzostw Europy – mówił Marek Badowski.

Jego zdaniem Dartom Bogoria wzmocniony jeszcze jednym zawodnikiem zagranicznym mógłby pokusić się o awans do półfinału. - Można tak gdybać, ale gdyby oni byli to ja mógłbym grać na trójce i nie rozegrałbym takiego dobrego turnieju. Uważam, że w tym składzie też była szansa na zwycięstwo z UMMC. Niestety zagrałem troszkę gorzej niż w poprzednich meczach i zabrakło kilku piłek. Myślę, że z Duńczykiem Grothem dziś zagrałbym inaczej taktycznie.

Faworyci w półfinałach, pochwały dla Bogorii

W decydującą fazę wszedł turniej Ligi Mistrzów tenisistów stołowych w Duesseldorfie. W czwartkowych półfinałach wystąpią kluby z Rosji i Niemiec. Pochwały za swój występ zebrał ćwierćfinalista Dartom Bogoria Grodzisk Mazowiecki.
 
We wtorkowych meczach 1/4 finału Dartom Bogoria przegrał z UMMC Jekaterynburg 1:3, broniący tytułu Fakieł Gazprom Orenburg wygrał – już w składzie z kontuzjowanym wcześniej Dimitrijem Ovtcharovem - bez straty seta z duńskim Roskilde 3:0, gospodarz zawodów Borussia pokonała Sporting Lizbona 3:1, a FC Saarbruecken zwyciężył francuski GV Hennebont TT 3:2.
 
W czwartkowych półfinałach, o godz. 17 UMMC zagra z Borussią, a o 20.30 Fakieł Gazprom z Saarbruecken. Finał w piątek.
 
W Duesseldorfie w stawce 15 najlepszych europejskich klubów były dwa polskie: Dartom Bogoria i Dekorglass Działdowo. Zdecydowanie lepiej spisał się zespół z Mazowsza, mimo że trener Tomasz Redzimski miał do dyspozycji tylko “miejscowych” zawodników, tj. trenujących na co dzień w ośrodku w Grodzisku Mazowieckim, a byli to: Marek Badowski, Czech Pavel Sirucek, Miłosz Redzimski i rezerwowy Patryk Pyśk.
 
“Zespół złożony z reprezentantów Czech i Polski, trenujących razem w Grodzisku, w małej salce przerobionej ze starego kina, na podłodze skonstruowanej z palet przemysłowych pokrytych płytą pilśniową, na której dopiero położona jest porządna wykładzina. Nie piszę tego, żeby się uskarżać. Bynajmniej. Wspomniałem o tym, ponieważ okazuje się, że kiedy zaangażowane osoby (działacze, sponsorzy, rodzice, trenerzy i zawodnicy) podejmują wspólny wysiłek, to można stworzyć wysoką jakość w warunkach odbiegających od tych, w jakich trenują nasi najsilniejsi rywale” – skomentował Redzimski sr.
 
Jego podopieczni okazali się być może nawet największą rewelacją zawodów w “bańce” w Niemczech. Po raz kolejny awansowali do ćwierćfinału LM, mimo że szkoleniowiec nie mógł skorzystać z innych obcokrajowców, w tym dwóch Japończyków. Bardzo dobre przygotowania i wysoka forma Badowskiego i Sirucka, a także udany występ 14-letniego Miłosza Redzimskiego, syna trenera, sprawiły, że siedmiokrotni mistrzowie Polski wygrali dwa z trzech meczów grupowych, w tym z Muehlhausen 3:2, a w spotkaniu o półfinał prowadzili 1:0 z faworyzowanym UMMC.
 
W ranking światowym Sirucek jest 51., Badowski 82., a Redzimski jr to zawodnik, który dopiero rozpoczyna karierę. W wieku 14 lat mógłby jeszcze grać z kadetami, ale w Polsce jest za mocny, zresztą wygrał też mistrzostwa kraju juniorów, a w seniorskiej superlidze jego bilans wynosi 8-2. Talent ma ogromny, lecz jeszcze wiele pracy przed nim.
 
Wśród rywali, z którymi wygrywali pingpongiści Dartomu Bogorii są 15. na świecie Liam Pitchford, 60. Ovidiu Ionescu (ich pokonał Sirucek), a także 27. Władimir Samsonow, 44. Daniel Habesohn, Ionescu (Badowski). Redzimski wygrał pojedynek z Oriolem Monzo z hiszpańskiej drużyny Leka Enea TDM.
 
Z powodu pandemii niektóre kluby zagrały w osłabionym składzie, a najbardziej było to widoczne po austriackim SPG Walter Wels. Pozytywny wynik test una koronawirusa miał Adam Szudi, co sprawiło, że na kwarantannę musieli udać się inni pingpongiści Andreas Levenko i Frane Kojic oraz trener David Huber. W tej sytuacji w składzie znaleźli się m.in. 12-latkowie: Julian Rzihauschek i Petr Hodina. Zespół poniósł trzy porażki, ale Rzihauschek odniósł jedno singlowe zwycięstwo.
 
Różnica między najmłodszymi a najstarszym uczestnikiem tej edycji LM to aż 37 lat. Trinko Keen z holenderskiego De Boer Taverzo Zoetermeer urodził się w 1971 roku.
 
Z holenderską ekipą Dekorglass wygrał 3:0; Jakub Dyjas pokonał Keena 3:0. Poza tym wicelider polskiej superligi uległ po 2:3 Hennebont i Borussii. Za każdym razem polski zespół prowadził 2:1. Dodatkowo wśród gospodarzy zabrakło Timo Bolla, ponieważ Borussia miała już pewny awans do ćwierćfinału. Ostatecznie Dekorglass dość pechowo zakończył rywalizację w grupie D na trzecim miejscu.

Bogoria kończy Ligę Mistrzów na miejscach 5-8

To był fantastyczny występ Marka Badowskiego, Pavla Sirucka i Miłosza Redzimskiego, wspieranych z ławki przez rezerwowego Patryka Pyśka. Podopieczni trenera Tomasza Redzimskiego znów znaleźli się w najlepszej ósemce w Europie. Dziś po kolejnym bardzo dobrym występie przegrali w ćwierćfinale Ligi Mistrzów z UMMC Jekaterynburg 1:3.
 
Spotkanie rozpoczęło się fantastycznie dla Dartomu Bogorii. W pierwszej grze Czech Pavel Sirucek pokonał 3:1 w setach Anglika Liama Pitchforda, który zajmuje 15 miejsce na świecie. W drugim pojedynku bardzo dobrze spisujący się w turnieju w Dusseldorfie Marek Badowski przegrał 1:3 z leworęcznym Duńczykiem Jonathanem Grothem.
 
Przy stanie 1:1 do stołu podszedł zaledwie 14-letni Miłosz Redzimski, który stoczył zacięty bój z 33 rakietą świata Tomislavem Gaciną. Młodziutki zawodnik uległ 1:3 Chorwatowi, który w składzie rosyjskiej drużyny przed tym sezonem zastąpił rodaka Andreja Gacinę (przeszedł do Dekorglassu Działdowo).
 
Przed 2 dniami Pavel Sirucek i Marek Badowski odwrócili losy meczu z Post SV Mühlhausen 1951 e.V.  i ze stanu 1:2 wyprowadzili Dartom Bogorię na 3:2, a to zwycięstwo dało awans do ćwierćfinału. We wtorek Markowi walczył niesamowicie z Liamem Pitchfordem, niewiele zabrakło mu do doprowadzenia do remisu 2:2, ale ostatecznie uległ 1:3.
 
Mimo braku Panosa Gionisa, Kaii Konishiego i Masakiego Yoshidy, 7-krotni Mistrzowie Polski spisali się rewelacyjnie i dzielnie walczyli z najlepszymi klubami Starego Kontynentu. Badowski, Sirucek, Redzimski jr, Pyśk byli bardzo dobrze przygotowania pod względem techniczno-taktycznym przez trenera Redzimskiego.
 
Indywidualnie Marek Badowski i Pavel Sirucek wygrywali z bardzo dobrymi rywalami – m.in. Badowski z Vladimirem Samsonovem, Ovidiu Ionescu, Danielem Habesohnem, Sirucek z Ovidiu Ionescu, Liamem Pitchfordem. Jeden z najmłodszych uczestników turnieju Miłosz Redzimski w swoim debiucie pokonał Oriola Monzo, a był bliski zwycięstwa także z Alexeyem Liventsovem. Mnóstwo doświadczenia zebrał też Patryk Pyśk.
 
Niewiele zabrakło aby w najlepszej ósemce Ligi Mistrzów znalazł się także Dekorglass Działdowo. Z Hennebont wicelider LOTTO Superligi prowadził 2:1, a w całym meczu zawiódł Wei Shihao, który przegrał obie gry po 0:3. Potem było „planowe” zwycięstwo z rywalami z Holandii, a w decydującym spotkaniu przeciwnikiem była Borussia Düsseldorf. Niemcy mieli pewny awans, dlatego nie zagrał Timo Boll. I znów było 2:1 dla Dekorglassu, zaś w ostatnim pojedynku Jakub Dyjas przegrał z Ricardo Waltherem 2:3.