"To był trudny sezon, ale na szczęście znów utrzymaliśmy się w LOTTO Superlidze" – mówi grający w Olimpii-Unii Grudziądz Szymon Malicki, 3-krotny Mistrz Polski w grze podwójnej.
W dwóch ostatnich sezonach Olimpia-Unia Grudziądz zajmowała 10 miejsce w tabeli. W rozgrywkach 2018-19 miała 7-punktową przewagę nad Morlinami Ostróda i 12 pkt nad Palmiarnią Zielona Góra. Ten sezon został przedwcześnie zakończony po 20 z 22 kolejek. Zespół z Grudziądza miał 4 pkt przewagi nad Poltarex Pogonią Lębork. Ostatnią lokatę zajęła Warta Kostrzyn nad Odrą.
- To był trudny sezon, ale na szczęście znów utrzymaliśmy się w LOTTO Superlidze. Niestety nerwy skutkowały moją nierówną grą. Żałuję też paru meczów, w których przy dobrej grze zabrakło trochę szczęścia i pewności siebie w końcówkach. Tak było np. w pojedynku z Jirim Vrablikiem z Dekorglassu Działdowo, z którym prowadziłem już 2:1 i 9:4, następnie miałem 5 piłek meczowych i nie udało mi się wygrać – powiedział Szymon Malicki.
Doświadczony 31-letni zawodnik, były reprezentant Polski juniorów, wygrał m.in. z Piotrem Chodorskim, a na koniec sezonu pokonał Daniela Bąka. Liderem drużyny z Grudziądza był Koreańczyk Park Jengwoo, a wstępowali też Jan Zandecki, Marco Golla i sporadycznie Tajwańczyk Tsai Chun-Yu.
- Jestem wychowankiem Olimpii-Unii, a zatem jest sentyment, współpraca układa się dobrze i chciałbym pozostać w Grudziądzu. Trwają rozmowy w sprawie przedłużenia kontraktu, gdyby nie epidemia koronawirusa myślę, że już wszystko byłoby wiadomo. A tak trzeba się jeszcze uzbroić w cierpliwość – przyznał Szymon Malicki, który na razie trenuje sam w domu, a są to zajęcia fizyczne i stabilizacyjne plus bieganie i… spacery z córką.
Szymon Malicki specjalizuje się w grze podwójnej. Z Lucjanem Błaszczykiem, Filipem Szymańskim i Michałem Dąbrowskim zdobywał Mistrzostwo Polski. Dla niego dobrą wiadomością było wprowadzenie debla do LOTTO Superligi.
- Uważam, że debel w naszej lidze jest fajnym rozwiązaniem. Mogło być jeszcze ciekawej, gdyby był pierwszym pojedynkiem w spotkaniu. W IMP w tej konkurencji mam 3 złote medale, jeden srebrny i 4 brązowe – dodał tenisista stołowy, który grał także w Warszawie, Działdowie, Ostródzie i Nadarzynie.
Górak chce pomóc w historycznym awansie Tours 4S TT
Po zdobyciu Mistrzostwa Polski z Kolpingiem Frac Jarosław były Wicemistrz Europy w deblu Daniel Górak przenosi się do Francji. "Chcę pomóc w historycznym awansie Tours 4S TT do ekstraklasy" - mówi 5-krotny indywidualny mistrz kraju w tenisie stołowym.
- Już rok temu negocjowałem z władzami Tours 4S TT, ale wówczas nie doszliśmy do porozumienia. Tym bardziej było mi miło, że nie zapomnieli o mnie, znów się odezwali z propozycją kontraktu. Tym razem dogadaliśmy się, będę grał we Francji w każdej kolejce, ale trenował nadal w Gdańsku. Gdyby była konieczność zamieszkania w Tours, nie byłoby problemu, spakowalibyśmy z żoną walizki i udali się do lubianej przez nas Francji – stwierdził Daniel Górak.
W sezonie 2018/2019 olimpijczyk z Rio de Janeiro grał w zespole mistrza Francji Stella Sport La Romagne, zaś jako młody zawodnik spędził kilka sezonów w Hennebont GV.
- Tym razem nie zagram w ekstraklasie, ale będę walczył o awans do elity i chcę pomóc w realizacji tego celu. Przez ostatni rok, mimo nieudanych pierwszych negocjacji, co jakiś czas zerkałem na wyniki i miejsce w tabeli Tours 4S TT. Prezes Alexandre Degeorge jest bardzo zdeterminowaną osobą, która łatwo się nie poddaje. Teraz zajęli czwarte miejsce, a zwyciężyła drużyna Chartres, kilka lat temu walcząca w finale Ligi Mistrzów. W Tours, mieście położonym nad Loarą, chcą wreszcie znaleźć się w Pro A – przyznał wielokrotny reprezentant Polski, który zastąpi w składzie byłego francuskiego kadrowicza Romaina Lorentza. Zespół opuszcza także Austriak Alexander Chen.
W rozgrywkach 2020/2021 Daniel Górak będzie rywalizował o miejsce w ekipie z takimi pingpongistami jak Clement Debruyeres, Lilian Bardet i Meng Shan.
- Jeśli ustabilizuje się sytuacja związana z koronawirusem, już w sierpniu pojadę do Francji, aby poznać klub. Znam język, więc nie będzie kłopotów z komunikacją ani wewnątrz drużyny, ani w relacjach z kibicami. W Tours 4S TT na co dzień trenuje bardzo dużo dzieci oraz młodzieży i z pewnością będę brał udział w specjalnych zajęciach. Cieszę się, że będę mógł przekazać swoją wiedzę i doświadczenie - dodał.
We francuskim drugoligowcu wiążą duże nadzieje z Danielem Górakiem, który ma w dorobku m.in. wicemistrzostwo Europy w grze podwójnej z Jakubem Dyjasem, pięć tytułów mistrza Polski w singlu oraz jest wielokrotnym triumfatorem superligi, w barwach m.in. Dartomu Bogorii Grodzisk Mazowiecki i Kolpinga Frac Jarosław.
- Z klubem z Jarosława podpisałem kontrakt na rok i raczej spodziewałem się, że moja przygoda na Podkarpaciu nie potrwa dłużej. Myślę, że nie grałem źle, miałem bilans 12-8 i swoją cegiełkę do tytułu dołożyłem. Mieliśmy równy i solidny skład, a prawdziwym liderem był Kou Lei (24-2). Takiego zawodnika chciałby mieć każdy zespół w polskiej LOTTO Superlidze. Bardzo mocnym punktem okazał Han Qiyao (15-4), a w trzech meczach pomógł nam Cheng Jingqi – ocenił Daniel Górak.
W ekipie PKS Kolping Frac zastąpi go Patryk Zatówka, ostatnio występujący w FC II Saarbruecken. Do LOTTO Superligi wraca także mistrz Polski Jakub Dyjas, mistrz i zdobywca Pucharu Niemiec w barwach Liebherr Ochsenhausen.
- Obaj trafiają do mocnych klubów, a co ciekawe na co dzień będziemy wszyscy trenowali razem w bardzo mocnej grupie w Gdańsku. Byłoby wspaniale gdyby kiedyś udało się zbudować trójmiejską drużynę złożoną z zawodników tam mieszkających - dodał Daniel Górak, który będzie trenował także m.in. z wicemistrzem kraju i mistrzem z 2019 roku Patrykiem Chojnowskim.
Zatówka wraca do LOTTO Superligi!
Patryk Zatówka jest drugim, po Jakubie Dyjasie, reprezentacyjnym tenisistą stołowym, który wraca z Niemiec do LOTTO Superligi. Trzykrotny drużynowy mistrz Polski ponownie będzie występował w PKS Kolping Frac Jarosław. Zastąpi Daniela Góraka, który z kolei przenosi się do Francji.
- W LOTTO Superlidze grałem pięć sezonów i z każdym klubem walczyłem o mistrzostwo Polski. Dla mnie, młodego zawodnika, za każdym razem to była bardzo duża, dodatkowa motywacja. Każdy mecz był o coś, miał swoją stawkę, a w Niemczech tak dobrze to nie wygląda – mówi Patryk Zatówka.
Z powodu kłopotów zdrowotnych ostatni sezon w FC Saarbruecken miał praktycznie stracony. Reprezentant biało-czerwonych niewiele grał w drugoligowych rezerwach tego klubu.
- Zaproponowano mi przedłużenie wygasającej z końcem czerwca umowy. Zdecydowałem jednak, że skorzystam z propozycji władz klubu z Jarosławia i wrócę do Polski. W naszym kraju grało mi się dużo przyjemniej. W Niemczech z rezerwami nie mogłem awansować do pierwszej Bundesligi, poza tym na meczach u siebie w ogóle nie było kibiców, żadnego zainteresowania. Przychodziły tylko pojedyncze osoby, które na co dzień trenują w ośrodku w Saarbruecken. Rozgrywaliśmy mecze, lecz nie było konkretnego celu, chociaż każdy starał się jak mógł. Wiadomo, wszyscy staramy się też o indywidualne kontrakty - przyznał Zatówka.
- Od pewnego czasu byłem zdecydowany na powrót do Polski. Do pierwszej drużyny FC Saarbruecken nie było raczej szans na dostanie się, jedynie wchodziła opcja przenosin do innego niemieckiego klubu, ale przecież praktycznie nie grałem, więc szanse były niewielkie. Dlatego cieszę się z możliwości ponownej gry w Jarosławiu –dodaje.
Poprzednio grał w klubie z Podkarpacia w sezonie 2017/2018 i wywalczył z nim mistrzostwo oraz Puchar Polski.
- To dobry klub, solidnie zarządzany. Nie miałem oporów przed powrotem, chociaż znów będę trenował w ośrodku w Gdańsku i czekają mnie dojazdy do Jarosławia. Inna sprawa, że podróże samolotem do Rzeszowa nie będą uciążliwe, a stamtąd już blisko do starego-nowego klubu. A dlaczego odszedłem z Polski do Niemiec? W Saarbruecken miałem bardzo dobre warunki do treningów i rozwoju, ale bardzo dużo popsuła kontuzja kolana i wielomiesięczna absencja – stwierdził.
Patryk Zatówka jeszcze przebywa w Niemczech, z powodu koronawirusa granice są pozamykane i nie wiadomo kiedy wróci do ojczyzny.
- Wkrótce rząd niemiecki ma wydać oficjalną zgodę na treningi m.in. w tenisie stołowym, więc będę mógł w maju spokojnie popracować i już przygotowywać się do nowego sezonu – zakończył Zatówka.
Kulczycki musi zapracować na miejsce w składzie Liebherr Ochsenhausen
"Zapracowałem na transfer do Liebherr Ochsenhausen, a teraz chcę powalczyć o miejsce w składzie Mistrza Niemiec" – mówi 17-letni tenisista stołowy seniorskiej reprezentacji Samuel Kulczycki.
Ostatni sezon spędził w TTC OE Bad Homburg, w którego barwach triumfował w drugiej lidze. Ale w Bundeslidze zagra w jednym z najlepszych europejskich zespołów – Liebherr. Umowę z tą drużyną podpisał także inny polski junior Maciej Kubik. Obaj z Kulczyckim już znają ośrodek w Ochsenhausen, bowiem na co dzień tam trenują.
- Miałem dylemat, czy zostać jeszcze w TTC OE Bad Homburg, czy skorzystać z propozycji Liebherr Ochsenhausen. Męczyły mnie dalekie dojazdy do tego pierwszego klubu, wiele godzin spędzałem w podróżach, zamiast w tym czasie trenować. I to przesądziło o decyzji. W Liebherr mam świetne warunki do pracy, do polepszania umiejętności, a to najważniejsze w moim wieku – stwierdził Samuel Kulczycki podczas internetowego Live Chatu LOTTO Superligi.
Samuel Kulczycki jest mistrzem Europy juniorów oraz dwukrotnym z rzędu mistrzem Polski seniorów – wszystkie sukcesy odniósł w grze mieszanej z Katarzyną Węgrzyn. W singlu wygrał m.in. Top 10 kadetów, zaś w juniorskiej edycji zajął drugie miejsce. Wraz z Kubikiem są także w seniorskiej kadrze narodowej biało-czerwonych; liderami ekipy Tomasza Krzeszewskiego są Jakub Dyjas i Marek Badowski. Co ciekawe, Jakub Dyjas odchodzi z Ochsenhausen i wraca do polskiej LOTTO Superligi, zaś w jego miejsce zakontraktowani zostali młodsi rodacy.
- Zapracowałem na transfer do Liebherr Ochsenhausen, a teraz chcę powalczyć o miejsce w składzie mistrza Niemiec. Jestem przygotowany na to, ze będę musiał poczekać na swoją szansę, że będę na ławce rezerwowych. Ale liczę, że uda mi się zagrać w kilku meczach nowego sezonu. W mojej ocenie istotne będzie samo przebywanie z zawodnikami pokroju Calderano czy Gauzy’ego, podpatrywanie jak radzą sobie ze stresem, jak grają, jak trenują itd. Wiele zyskam i nie mam co do tego wątpliwości – podkreślił.
Liebherr Ochsenhausen jest czterokrotnym mistrzem kraju, a w 2019 roku, w składzie z Jakubem Dyjasem, sięgnął po zwycięstwo w Bundeslidze i Pucharze Niemiec. Dwa lata temu małymi piłkami przegrał rywalizację z Borussią Duesseldorf o awans do finału Ligi Mistrzów.
- Ochsenhausen to idealne miejsce do sportowego rozwoju. Tak naprawdę nie ma tu nic, żadnych pokus. Można skupić się na trenowaniu tenisa stołowego. W pierwszym sezonie razem z Maćkiem mieszkaliśmy łącznie w sześciu, więc było dość ciężko. Ale może uda się wynająć jakieś mieszkanie. Zagramy z Kubikiem znów w jednym zespole, ale nie ma między nami osobistej walki. Od dawna jesteśmy przyjaciółmi, wiemy o sobie wszystko, a przy stole świetnie nam się gra debla – zaznaczył zawodnik pochodzący z Gorzowa Wlkp, którego trenerem od początku kariery jest tata Szymon Kulczycki.
Samuel Kulczycki i Maciej Kubik w rozgrywkach 2018/2019 pomogli Olimpii-Unii Grudziądz w utrzymaniu w superlidze. Potem trafili do ośrodka w Ochsenhausen, z tym, że Kubik grał w FSV Mainz w drugiej lidze.
- W polskiej LOTTO Superlidze debiutowałem mając 13 lat, a rywalem była legenda naszego tenisa stołowego Lucjan Błaszczyk. Nie miałem z nim żadnych szans, nie udało się nawiązać walki – przypomniał Samuel Kulczycki spotkanie z 2016 roku.
Daniel Górak zagra w nowym sezonie we Francji
Drużynowy Mistrz Polski z Kolpingiem Frac Jarosław Daniel Górak przenosi się do klubu francuskiej drugiej ligi Tours 4S TT. Olimpijczyk z Rio de Janerio po raz trzeci zagra w tym kraju, wcześniej występował w zespołach ekstraklasy Hennebont GV i Stella Sport La Romagne.
- Cieszę się, że podpisałem kontrakt z drużyną, która chce walczyć o awans do najwyższej ligi Pro A - mówi 36-letni Daniel Górak.
O transferze pięciokrotnego indywidualnego mistrza Polski poinformował klub z Tours, miasta położonego nad rzeką Loarą w krainie historyczno-geograficznej Turenia.
- Bardzo liczę na doświadczenie Daniela Góraka. To kompletny i wszechstronny zawodnik, który dodatkowo dobrze zna Francję, więc łatwiej będzie mu wkomponować się w zespół – stwierdził prezes Tours 4S TT Alexandre Degeorge.
W ostatnim sezonie, przedwcześnie zakończonym z powodu koronawirusa, nowa drużyna Góraka zajęła czwarte miejsce w Pro B. W składzie na rozgrywki 2020/21 obok Polaka są Clement Debruyeres, Lilian Bardet i Meng Shan. Klub opuścili Romain Lorentz i Alexander Chen.
W Tours 4S TT podkreślają, że Górak nieźle spisywał się w Kolpingu Frac, z którym zdobył mistrzostwo Polski. Jego bilans to 12 zwycięstw i 8 porażek. Dodatkowo notowany w przeszłości na 51. miejscu w światowym rankingu tenisista stołowy zna język francuski, dlatego z pewnością będzie miał dobry kontakt z kibicami.
Pochodzący z okolic Krakowa Górak spędził tylko sezon w Jarosławiu, a wcześniej rok grał w ekipie ówczesnego mistrza Francji Stella Sport La Romagne.
Wiele lat temu były wicemistrz Europy w deblu (z Jakubem Dyjasem) występował w innym czołowym zespole tego kraju – Hennebont GV. Z niego przeniósł się do Dartomu Bogorii Grodzisk Mazowiecki, gdzie spędził aż dziewięć sezonów. W barwach klubu prowadzonego przez prezesa Dariusza Szumachera wywalczył m.in. cztery tytuły drużynowego mistrza Polski i pięć złotych medali IMP.
Przed młodymi Polakami szansa na zdobywanie wielkich rzeczy
Samuel Kulczycki został na początku kwietnia liderem listy światowej juniorów w tenisie stołowym. "To świetna informacja w tym trudnym dla nas czasie pandemii koronawirusa COVID-19" – mówi Zbigniew Leszczyński, wiceprezes Polskiego Związku Tenisa Stołowego ds. sportowych.
– Myślę, że wszyscy powinniśmy pogratulować Samuelowi tego znakomitego osiągnięcia. Do tego sukcesu przyczyniło się jednak kilka osób. Od początku przygody z tenisie stołowym naszego juniora wspiera tata Szymon, z którym spędził mnóstwo godzin na sali treningowej. Cieszę się, że my jako Polski Związek Tenisa Stołowego mogliśmy zapewnić Samuelowi występy w wielu turniejach międzynarodowych, na których zbierał tak ważne do rankingu punkty. Nie zapominajmy także o aktualnym trenerze reprezentacji Polski juniorów Patryku Jendrzejewskim. To właśnie szkoleniowiec naszej kadry czuwał przy Samuelu w szpitalu w Chorwacji, gdy u naszego zawodnika było podejrzenie koronawirusa. Na szczęście po przeprowadzeniu testu okazało się, że młody Polak jest zdrowy – wymienia Leszczyński.
Oprócz Samuela Kulczyckiego, miejsca w najlepszych „10” rankingu światowego w swoich kategoriach wiekowych zajmują także Maciej Kubik, Miłosz Redzimski i Anna Brzyska. Czy to oznacza, że o przyszłość tenisa stołowego w naszym kraju możemy być spokojni?
– Ci zawodnicy to nowa generacja, przed którą szansa na zdobywanie wielkich rzeczy. Zarówno Kulczycki jak i Kubik są już wprowadzani do seniorskiej reprezentacji, a w nowym sezonie zadebiutują w niemieckiej Bundeslidze. Wszystko zmierza w dobrym kierunku – dodaje Zbigniew Leszczyński, który pełni także funkcję prezesa Polskiej Superligi Tenisa Stołowego.
Aktualnie nasi zdolni reprezentanci przebywają w swoich domach, gdzie indywidualnie przygotowują się do najważniejszych imprez. Na razie trudno przewidzieć, kiedy tenisiści stołowi wrócą na hale treningowe.
– Myślę, że za kilka tygodni stopniowo będziemy wracać do treningów. Mam nadzieję, że koronawirus nie zrobi nam psikusa i będziemy mogli przygotować się do nowego sezonu. Prowadzimy rozmowy, aby nasi reprezentanci mogli wznowić treningi w Centralnym Ośrodku Sportu lub w naszym Centrum Szkolenia im. Andrzeja Grubby w Gdańsku – zakończył Leszczyński.
Dyjas: "Bardzo dobry serwis to 65-70% sukcesu"
- W Ochsenhausen miałem oddzielnego trenera do serwisu. Bardzo dobre podanie to w moim przypadku 65-70 procent sukcesu – uważa mistrz kraju w tenisie stołowym Jakub Dyjas, który po siedmiu latach spędzonych w lidze niemieckiej wraca do polskiej LOTTO Superligi.
W czasie pandemii koronawirusa Jakub Dyjas przebywa w Niemczech. Jego żona Marta, była reprezentantka biało-czerwonych i medalistka MP, jest w zaawansowanej ciąży i w pierwszej połowie maja przyjdzie na świat ich syn. Jego wychowaniem zajmą się w Polsce, chociaż Dyjas miał wiele propozycji transferowych z Europy i Azji.
- Najwięcej, cztery oferty gry dostałem z niemieckich klubów. Zainteresowane były też dwa-trzy francuskie zespoły, a także jeden z Japonii, ale wyjazdu poza kontynent w ogóle w tym momencie nie rozpatrywałem. Stęskniliśmy się z Martą za ojczyzną, dlatego wybrałem występy w LOTTO Superlidze. Kiedy sytuacja z koronawirusem się ustabilizuje, nowy klub ogłosi mój transfer – powiedział Jakub Dyjas, który wziął udział w Live Chacie LOTTO Superligi. Wcześniej takie internetowe spotkania z kibicami, ale też zawodnikami i trenerami, odbyły się z Konradem Kulpą i Piotrem Chodorskim.
Jakub Dyjas uznawany jest za jeden z największych talentów w polskim tenisie stołowym w ostatnich kilkudziesięciu latach. Niektórzy porównują go do legendarnego Andrzeja Grubby. Za Dyjasem w „kolejce“ do sukcesów i sławy są m.in. juniorzy Samuel Kulczycki i Maciej Kubik, którzy właśnie podpisali kontrakty z jego dotychczasową drużynę Liebherr Ochsenhausen. To jedna z najlepszych ekip w Europie.
- Miałem niecałe 10 lat, kiedy latem 2005 roku zmarł Andrzej Grubba, ale zdążyłem osobiście go zobaczyć na turnieju w Cetniewie. Był już w ciężkim stanie i nie mógł samodzielnie się poruszać. Był wybitnym zawodnikiem, medalistą mistrzostw świata i Europy, zwyciężał w Pucharze Świata i Top 12. A jeśli chodzi o moich młodszych kolegów, Samuel i Maciek podjęli odważną decyzją, aczkolwiek wiem z doświadczenia, że w Liebherr trenerzy doceniają pracowitych pingpongistów i dają im szansę gry, a wiek się nie liczy – podkreślił Jakub Dyjas.
Wychowanek Koszalinianina Koszalin, gdzie trenował pod okiem Marcina Marczaka, był w podobnej sytuacji w 2014 roku. W barwach drugoligowej drużyny Schwalbe wygrał wszystkie pojedynki, ale po jej awansie został na zapleczu Bundesligi i grał w Fortunie Passau. Miał wtedy 18 lat.
- Sytuacja wyglądała w ten sposób, że wygrywałem na drugim stole, na pozycji numer trzy w zespole. Wraz z trenerami i doradcami uznaliśmy, że potrzebuję jeszcze jednego roku w drugiej lidze, że chcę się sprawdzić na pierwszym stole, jak będę sobie radził. Chciałem mieć 100-procentową pewność, że jestem gotowy na najwyższą ligę w Niemczech, silniejszą od tej obecnej. Kulczycki i Kubik postanowili podjąć próbę w ekstraklasie. Wiedziałem, że Samuelem już wcześniej interesował się klub z Ochsenhausen, natomiast wydawało mi się, że Maciek zostanie na jeszcze jeden sezon na szczeblu drugiej Bundesligi – ocenił medalista mistrzostw Europy w 2016 roku; w Budapeszcie zdobył brąz w singlu oraz srebro w deblu z Danielem Górakiem.
W polskiej LOTTO Superlidze Dyjas grał w sezonie 2012/2013 w KTS Energa Manekin Toruń z Kulpą i Chińczykiem Wang Chenem. W juniorskim składzie bez problemów zdołali się utrzymać, choć zdarzyły się mecze, kiedy starsi rywale byli wyraźnie lepsi.
- W tamtym czasie w ogóle nie miałem sposobu na "Wandżiego". Spotykaliśmy się nie tylko w lidze, ale i na obozach czy konsultacjach kadry, do której powoli wchodziłem. Będąc w Polsce chyba nie wygrałem z Wangiem ani jednego seta. To od niego dostałem największą lekcję – przypomniał.
Jakub Dyjas jest obecnie dwukrotnym mistrzem Polski w singlu – z 2018 i 2020 r. To również lider reprezentacji biało-czerwonych prowadzonej przez Tomasza Krzeszewskiego. Jednym z największych jego atutów jest serwis.
- W Ochsenhausen miałem oddzielnego trenera do serwisu. Bardzo dobre podanie to w moim przypadku 65-70 proc. sukcesu. Mnóstwo nauczyłem się od chińskiego szkoleniowca Fu Yonga, zresztą skopiowałem jego serwis i dzięki niemu zdobyłem wiele punktów w różnych pojedynkach. Natomiast co do odbioru serwisu, w moim przypadku największy kłopot sprawiali Tajwańczyk Ju-Yun Lin i Niemiec Timo Boll – dodał.
Polak odniósł się także do rywalizacji z dominującymi na świecie Chińczykami. Jednym z najważniejszych zwycięstwo było pokonanie wicemistrza świata Fang Bo.
- Chińczycy z najwyższej półki mają specjalne okładziny na obu stronach rakietki, które powodują, że piłeczka leci w inny, nietypowy sposób. Trzeba umieć się do tego dostosować i zrobić to jak najszybciej. Z przeciwnikami z Chin z nieco niższego poziomu, powiedzmy środek pierwszej setki listy światowej, gra się łatwiej, nie ma aż tak dużej różnicy w umiejętnościach między nimi a nami, Europejczykami – przyznał.
Chodorski: Mam pięć lat na zdobycie tytułu w singlu
"Daję sobie pięć lat na wywalczenie mistrzostwa Polski w singlu. Drużynowe tytuły zdobywałem" – powiedział Piotr Chodorski. W Lidze Mistrzów debiutował mając niecałe 15 lat, a jako junior pokonał późniejszego Wicemistrza Świata Fang Bo.
Tak jak dziś wielką karierę wróży się 17-latkom Samuelowi Kulczyckiemu i Maciejowi Kubikowi, którzy już grają w seniorskiej reprezentacji, tak w pierwszej dekadzie tego stulecia objawieniem uznawany był Piotr Chodorski. Mając 14 lat zaczął grać w ekstraklasie, a tuż przed 15. urodzinami zadebiutował w Odrze Głosce (przez lata w nazwie klubu pojawiały się też inne miejscowości: Miękinia i Księginice) w Lidze Mistrzów.
- Wystąpiłem przeciwko Tomasowi Konecny'emu w meczu z El Nino Praga, zastępując kontuzjowanego Wanga Zeng Yi. Na trybunach w moim rodzinnym Brzegu Dolnym było 1600 osób, co do dziś pozostaje polskim rekordem frekwencji w tenisie stołowym. Gra przy takiej publiczności i w tak młodym wieku sprawiła, że przed dwa sety nie wiedziałem, co się dzieje, nie mogłem dobrze zaserwować – przypomniał spotkanie z końcówki 2005 roku.
W tamtym zespole Odry występowali, poza Piotrem Chodorskim i "Wandżim", także Marcin Kusiński, Bartosz Such i Tang Yu, trenerem był Błażej Such, a prezesem Jerzy Wieczorek, przez 25 lat wójt gminy Miękinia.
- W Champions League rywalizowaliśmy ze świetnymi rywalami, jak Władimir Samsonow, Jean-Michel Saive, Timo Boll, Joerg Rosskopf, Michael Maze, Aleksiej Smirnow... Jako młodziutki zawodnik z ławki rezerwowych obserwowałem takie gwiazdy ping-ponga. Bardzo imponował mi Białorusin Samsonow, podobał mi się jego backhand. Nie powiem, że gramy podobnie, ale blokuję podobnie do niego – stwierdził Chodorski w trakcie live chatu.
Wychowanek UKS Dwunastka Wrocław (pierwszym trenerem był Marian Słodyk) opowiedział jeszcze jedną, pozasportową historię związaną ze znakomitym Władimirem Samsonowem.
- W tamtych czasach, aby dostać się z Głoski do Brzegu Dolnego i odwrotnie trzeba było skorzystać z przeprawy promowej, bowiem nie było jeszcze mostu. Pamiętam jak Samsonow wysiadł z samochodu, złapał za linę i ostatnie metry sam ciągnął. My, młodzi pingpongiści, byliśmy zszokowani, że gwiazdora tenisa stołowego było stać na coś takiego – podkreślił Piotr Chodorski, który jako kadet występował w reprezentacji Europy w nieoficjalnych MŚ, zaś podczas czempionatu globu juniorów w 2008 roku pokonał Chińczyka Fang Bo, późniejszego wicemistrza świata seniorów.
Świetnie zapowiadającą się karierę zastopowały powtarzające się problemy z kręgosłupem. Piotrowi Chodorskiemu bardzo pomagał prezes Wieczorek, a zawodnik przez długie lata wierny był Odrze.
- Może powinienem odejść dwa lata wcześniej z Odry, ale chciałem dobrą grą oddać klubowi to, co od niego dostałem, czyli wielką pomoc w ciężkim okresie. Z tym zespołem zdobywałem drużynowe mistrzostwo Polski, ale wciąż czekam na indywidualny tytuł. Postawiłem sobie za cel wywalczenie go w ciągu najbliższych pięciu lat. Najtrudniejszym rywalem będzie Kuba Dyjas, reszta jest do ogrania. Karierę w superlidze chciałbym skończyć do 35. roku życia, a potem wrócę do siebie, do Odry – przyznał 28-letni tenisista stołowy Fibrain AZS Politechniki Rzeszów. Wcześniej występował też w Spójni Warszawa i Kolpingu Frac Jarosław.
Rzeszów chce dalej stawiać na młodzież
"Trzech młodych zawodników zagrało w LOTTO Superlidze, a wraz z dwoma innymi zawodnikami wywalczyli też awans do 1 ligi. Chcemy dalej stawiać na utalentowanych pingpongistów" - mówi Tomasz Lewandowski, grający trener Fibrain AZS Politechnika Rzeszów.
W zakończonym przedwcześnie sezonie, z powodu pandemii koronawirusa, w rzeszowskim zespole zagrało 3 młodych tenisistów stołowych – 17-letni Szymon Kolasa, jego rówieśnik Patryk Dziuba i 18-letni Szymon Seroka (rocznik 2001). Oni uzupełnili w kilku meczach podstawowy skład, który tworzyli - Tomasz Lewandowski, Piotr Chodorski, Wang Jianan i Pang Yew En Koen. W kadrze klubu był też Hiromitsu Kasahara.
- Patryk Dziuba jest naszym wychowankiem, czołowym juniorem w kraju, medalistą MP w młodszych kategoriach wiekowych. Szymon Seroka jako młodzik przyszedł do Rzeszowa z Tarnogrodu, a Szymon Kolasa jest wychowankiem klubu Gorce Nowy Targ. Wraz z Damianem Korczakiem (rocznik 2003) i Krystianem Kołodziejem (2004) wygrali rozgrywki 2 ligi w Podkarpackim Okręgowym Związku Tenisa Stołowego i zagrają w 1 lidze. I obecnie taki jest ich poziom sportowy, mogą rywalizować z 1-ligowymi zawodnikami – powiedział Tomasz Lewandowski, były Indywidualny Mistrz Polski Seniorów.
Szkoleniowiec rzeszowskiej drużyny mówi, że Szymon Kolasa jest najbliżej gry w LOTTO Superlidze i już włączony był do seniorskiej grupy treningowej.
- Pandemia koronawirusa i wcześniejsza kontuzja troszkę wybiła nas z rytmu Ale jesteśmy na dobrej drodze, aby dołączył do najlepszych. Cechuje go pracowitość i waleczność. To poukładany chłopak, który wie czego chce i zawsze jest zmotywowany. Szymon jest twardy i ma silny charakter – dodał Tomasz Lewandowski.
Oprócz niego w rzeszowskiej akademii treingi prowadzą Karol Paśko i Grzegorz Tomoń.
- Chłopaki z naszej akademii – KU AZS Politechnika II Rzeszów wyraźnie wygrali rywalizację w 2 lidze, a mamy także zawodniczki w 1 lidze, też juniorki w składzie Zuzanna Wielgos, Martyna Stachniak, Klaudia Broda i Martyna Hajduk. Wspiera je Kasia Galus. Cała grupa liczy 15 osób i uczy się w Szkole Mistrzostwa Sportowego Stal Rzeszów. Dodatkowo osoby, które trenują u nas w klubie, ale nie są uczniami SMS. W tym roku mamy jedne z najlepszych warunków szkoleniowych w Polsce, połączyliśmy się z akademia piłkarska Stal wspólnie realizujemy program sportowy. Na sali codziennie rozkładamy 20 stołów, a w dni kiedy są zajęcia szkółki Trio, będącej wstępnym etapem szkolenia dzieci, na sali mamy po 50-60 osób. W jeszcze lepszym rozwoju pomogłoby nam dofinansowanie z PZTS. Nasz ośrodek jest najwyżej sklasyfikowany według rankingów we wszystkich kategoriach – powiedział trener.
– Dzisiejsza młodzież gra na większym ryzyku niż za moich czasów. Tenis stołowy jest szybszy, bardziej techniczny, jeszcze większą uwagę przywiązuje się do serwisu, odbioru, kontrataku. Akcje szybko się kończą. A ja lubię je wydłużać, taki jest mój styl – przyznał brązowy medalista Indywidualnych MP Seniorów w 2019 roku.
Dartom Bogoria była w stanie walczyć o złoto
"Przy dobrej grze całego zespołu byliśmy w stanie pokonać innych faworytów - Dekorglass Działdowo i Kolping Frac Jarosław" – uważa tenisista stołowy Dartomu Bogorii Grodzisk Mazowiecki Marek Badowski. Zespół z Mazowsza zdobył srebrny medal w LOTTO Superlidze.
Z powodu pandemii koronawirusa rozgrywki o drużynowe mistrzostwo Polski zakończyły się po 20 z 22 kolejek. Nie doszło do play off – w półfinale broniący tytułu Dartom Bogoria mógłby zagrać np. z Dekorglassem. Wielu ekspertów w finale spodziewało się powtórki z ubiegłego roku, czyli rywalizacji zespołów z Grodziska Maz. i Jarosławia.
- Zdecydowanie wolałbym poczekać jak się rozwinie sytuacja z koronawirusem i spróbować dokończyć sezon. Żałuję, że nie udało się zagrać rundy play off, bo jestem przekonany, że odpowiednio przygotowani bylibyśmy bardzo groźni i stworzyli super widowisko. Przy dobrej grze całego zespołu byliśmy w stanie pokonać innych faworytów – Dekorglass i Kolping Frac. Ale takie decyzje nie zależą do zawodników – mówi Marek Badowski.
W tabeli pingpongiści z Mazowsza stracili pięć punktów do rywali z Podkarpacia, który odzyskali tytuł utracony w 2019 roku. W bezpośrednich meczach obie ekipy wygrywały na wyjazdach – Dartom Bogoria 3:2 i Kolping Frac 3:1. Marek Badowski w pierwszym meczu przegrał z Kou Leiem 0:3, a w rewanżu nie zagrał.
- Jeśli chodzi o cały sezon 2019/20 – cieszą wygrane z kilkoma zawodnikami na solidnym europejskim poziomie, jak Francuz Gauzy i Duńczyk Groth. Aczkolwiek był też nierówny i miałem dużo gorsze mecze. Myślę, że było to spowodowane licznymi wyjazdami i brakiem czasu na trening, ale nie chciałbym zwalać winy na to czy tamto. Po prostu przydarzyło mi się kilka słabych spotkań i w następnym sezonie przypilnuję, żeby grać równiej i nie było takich występów – podkreślił.
Wychowanek UKS Return Piaseczno pokonał Gauzy’ego w ćwierćfinale drużynowych mistrzostw Europy w Nantes, zaś z Grothem skutecznie rywalizował w pierwszym spotkaniu 1/4 finału Ligi Mistrzów z UMMC Jekaterynburg.
Po dwóch tytułach indywidualnego wicemistrza kraju w singlu oraz brązowym medalu IMP, tym razem Marek Badowski nie stanął na podium. W ćwierćfinale turnieju w Białymstoku uległ byłemu pingpongiście Dartomu Bogorii Robertowi Florasowi 0:4. Nie zmieniło to sytuacji Badowskiego w kadrze narodowej – wraz z Jakubem Dyjasem tworzą duet liderów reprezentacji Tomasza Krzeszewskiego.
Drużynie biało-czerwonych nie udało się awansować do olimpijskiego turnieju w Tokio, ale mają jeszcze szansę na grę w zawodach indywidualnych w igrzyskach 2021. W kwietniu nie udało się jednak rozegrać turnieju kwalifikacyjnego w Moskwie. Nowy termin nie jest znany.
- W ostatnim okresie nie byłem w najwyższej formie, więc może dobrze, że kwalifikacje odbędą się później. Generalnie staram się nie analizować takich spraw – dodał.
Wiadomo, że Marek Badowski pozostanie w ekipie wicemistrza Polski, choć pojawiły się zagraniczne propozycje.
- Mam ważny kontrakt z Dartomem Bogorią, więc na konkretne oferty nie czekałem, chociaż kilka zagranicznych klubów o mnie pytało. Wśród nich był jeden utytułowany, ale nie ma co do tego wracać. Trenuję i gram w Grodzisku, a o ewentualnych zmianach będę mógł rozmawiać w przyszłym roku – zaznaczył były zawodnik m.in. LOTTO ZOOLeszcz Gwiazdy Bydgoszcz i AZS AWFiS Balta Gdańsk.
Podstawowy skład Dartomu Bogorii w rozgrywkach 2019/20 tworzyli: Marek Badowski, Grek Panagiotis Gionis, Czech Pavel Sirucek i Japończyk Masaki Yoshida. W czterech meczach zagrał 13-letni Miłosz Redzimski, syn trenera Tomasza Redzimskiego.