To był najbardziej zwariowany weekend w pingpongowej karierze Tomasza Lewandowskiego. Wicemistrz Polski w piątek i niedzielę grał w LOTTO Superlidze, pomagając w utrzymaniu Petralanie Polonii Bytom, a w międzyczasie wystąpił w… lidze Estonii.
– W piątek wieczorem rywalizowaliśmy u siebie z Akademią Zamojską Zamość. Niestety, mimo prowadzenia 2:0 z Kubą Folwarskim, przegrałem 2:3. A cały nasz zespół uległ rywalom 0:3 i stało się jasne, że nie mamy już szans na poprawienie 12 miejsca, spadkowego – powiedział tenisista stołowy SBR Dojlidy Białystok.
Zaraz po tym mecz Tomasz Lewandowski pojechał do Warszawy, skąd poleciał do Estonii.
– Na miejscu byłem w środku nocy, a już o 10:00 w sobotę zagrałem w spotkaniu ligowym TalTech Sports Club Tallinn. Wygrałem dwa pojedynki singlowe, jeden deblowy, a moja estońska drużyna awansowała do turnieju finałowego – przyznał srebrny medalista (w grze pojedynczej i podwójnej, z Miłoszem Redzimskim), niedawnych 91 IMP w Płocku.
Mecz w estońskiej stolicy skończył się szybko, Tomasz Lewandowski wsiadł do samolotu powrotnego do Warszawy i już w godzinach popołudniowych był znów w Białymstoku.
– Miałem czas zregenerować siły i przygotować się do pożegnalnego występu w SBR Dojlidy. Cieszę się, że wygraliśmy 3:1, a ja pokonałem Damiana Węderlicha i Konrada Kulpę. Tak się złożyło, że tym zwycięstwem pomogliśmy w utrzymaniu Polonii, a spadł Toruń. Oczywiście walczy się o punkty cały sezon, a to był tylko pojedynczy mecz – dodał.
37-letni Tomasz Lewandowski, mieszkający i trenujący na co dzień w Rzeszowie, zakończył sezon w LOTTO Superlidze z bilansem w singlu 9-13.