Po ubiegłorocznej wygranej z Chanem Baldwinem z Dojlid Białystok, na otwarcie sezonu 2025/26 Grzegorz Felkel z KTS Gliwice pokonał Marka Badowskiego z Dartomu Bogorii Grodzisk Mazowiecki i Benedeka Olaha z Balta AZS AWFiS Gdańsk. Nikt inny nie sprawił takich niespodzianek w pierwszej i drugiej kolejce.
Redakcja: Skąd taka wysoka forma u progu sezonu?
Grzegorze Felkel: Wydaje mi się, że to efekt dobrze przepracowanego okresu wakacyjnego. Ciągle wprowadzam do swojej gry pewne nowości. Staram się popełniać mniej błędów bekhendem, a także poprawiłem serwis. Zwiększyłem też liczbę ćwiczeń na wiele piłek w swoich treningach, a to sprawiło, że czuję się znacznie lepiej.
W ciągu 3 dni pokonałeś superligową czołówkę – Marka Badowskiego i Benedeka Olaha. Kto zawiesił wyżej poprzeczkę?
Obaj bardzo wysoko. Trudno stwierdzić, który z nich był bardziej wymagający. W obu meczach musiałem wykazać się maksymalnym skupieniem i zaprezentować swój najlepszy tenis stołowy. Na każdego z nich miałem zupełnie inną taktykę, którą skutecznie udało mi się wprowadzić w meczach.
Wcześniej z nimi grałeś?
Z Benedekiem grałem w zeszłym sezonie i przegrałem w Gdańsku 1:3. Mimo to czułem, że jeśli zmienię delikatnię grę, nic nie jest stracone. Z Markiem natomiast grałem wielokrotnie i za każdym razem schodziłem od stołu pokonany. Wiedziałem więc, że albo w końcu zaryzykuję i zacznę grać odważniej w dobre miejsca, albo najprawdopodobniej ten sam scenariusz się powtórzy.
W nowym sezonie z Benedekiem Olahem jedynego seta przegrałeś 14:16, ale czy mogło być 3:0?
W tym secie miałem nawet piłki meczowe. Na tak wysokim poziomie, na jakim gra Olah, mecze nie wygrywają się jednak same. Trzeba wypracować sobie każdy punkt. Po meczu miałem wrażenie, że w kluczowych momentach byłem po prostu zbyt pasywny.
Z Markiem Badowskim wygrałeś w hali w Grodzisku Mazowieckim, co jest dodatkowym smaczkiem?
Powiem szczerze, że nie. Bardzo mocno cieszę się z wygranej, a miejsce, w którym odniosłem to zwycięstwo, jest dla mnie sprawą drugorzędną. Muszę jednak przyznać, że atmosfera w Grodzisku jest fantastyczna, a to jeszcze bardziej napędzało mnie do gry.
Twoje cenne zwycięstwa nie dały punktów KTS-owi. Potrzebne są zagraniczne wzmocnienia?
I właśnie nad tym ubolewam najbardziej. Indywidualne zwycięstwa zawsze cieszą, ale niestety nie przyniosły drużynie oczekiwanych rezultatów w postaci punktów. Szkoda, bo była ku temu duża szansa, ale taki jest sport. Co do zagranicznych wzmocnień, to w tak silnej lidze mogą być one niezbędne do walki o utrzymanie. Nie mniej jednak, „wyszarpane” punkty w naszym polskim składzie dałyby podwójną radość nam i naszym kibicom.
Jak dziś wygląda Twoja trójka rywali, z którymi wygrałeś w Lotto Superlidze?
Myślę, że do tej dwójki dopisałbym Chana Baldwina. Liczę na to, że w najbliższym czasie lista takich zawodników na rozkładzie będzie się powiększać!