Miesiąc pozostał do półfinałów LOTTO Superligi. Co działo się w tym sezonie? Mieliśmy kilka ciekawych debiutów, w tym np. 30-letniego Daniela Kisielewicza w Akademii Zamojskiej Zamość. Rok młodszy od niego Jakub Krawczyk z AZS AWFiS Balta Gdańsk wrócił do elity po długiej, 3-letniej przerwie.
– W sezonie 2019/20 zagrałem z Yukim Hirano i Kou Leiem, przegrywając z obydwoma topowymi zawodnikami naszej LOTTO Superligi po 0:3. Kilka tygodni uległem Vladislawoi Ursu także 0:3. Wcześniej spotkałem się z nim na początku obecnego sezonu w LOTTO Cup i przegrałem 0:2 – przyznał Jakub Krawczyk.
Opowiadając o ostatniej grze przeciwko Ursu, podkreślił:
– Największy problem miałem z jego serwisem, tzn. z odczytaniem rotacji. Oczywiście Ursu słynie z bardzo mocnego i skutecznego bekhendu, tak więc koledzy z drużyny od początku mówili, że jak mu wejdzie parę „jedynek” to nie mogę się zrażać. Jeszcze na rozgrzewce grało mi się naprawdę bardzo dobrze, natomiast mecz to co innego. Nie spodziewałem się, że stres będzie tak duży po przerwie. Ręka przy serwisie mi się trzęsła, co mnie zaskoczyło. Przez to nie mogłem dobrze zaserwować, co na zawodnika klasy Ursu jest po prostu niezbędne. Kamery z 4 stron, większa liczba kibiców niż na 1 lidze jednak robi swoje, więc jedyną drogą jest po prostu grać w superlidze, aby się z tym „ostukać” – powiedział wychowanek AZS.
Początkowo Jakub Krawczyk grał w piłkę nożną, ale w wieku 13 lat „przerzucił” się na tenisa stołowego.
– Zacząłem dosyć późno, dlatego musiałem nadrabiać dużą ilością treningów. W wieku 15 lat wyjechałem do Chin, aby trenować z najlepszymi. Powróciłem po 3 latach, po czym nastąpiła mała przerwa od grania. W Chinach również nauczyłem się języka chińskiego w stopniu umożliwiającym mi tłumaczenie – przyznał zawodnik, który występował m.in. w juniorskich Pro Tourach i jednym seniorskim, w 2012 roku w Czechach.
– Po powrocie z Azji nastąpiło zderzenie z rzeczywistością. Wygrywanie z seniorami dla młodego zawodnika nie było takie proste. Sam trening dał mi bardzo dużo, natomiast turnieje, mecze rządzą się swoimi prawami. Obycia z meczowym stresem po prostu nie da się wytrenować, trzeba regularnie grać, sprawdzać się. Po nieudanym GP Polski Seniorów i Pro Tourze w Ołomuńcu zdecydowałem, że nie są to sukcesy jakich oczekiwałem, więc rakietka poszła na bok. Po latach uważam, że zabrakło mi cierpliwości. Chciałem się szybko usamodzielnić, zacząć zarabiać pieniądze.
Zdecydowałem się na powrót do piłki, trenowałem z drużyną rezerw Lechii, w sparingach strzeliłem kilka bramek, lecz zerwanie torebki stawowej na jednym z treningów spowodowało przerwę. Któregoś dnia poszedłem na salę odwiedzić kolegów z tenisa stołowego i to serce zdecydowało o powrocie do ping-ponga – przyznał Drużynowy Mistrz Polski Juniorów z 2010 roku.