You are currently viewing Andrei Putuntica – przebojowy początek w LOTTO Superlidze

Andrei Putuntica – przebojowy początek w LOTTO Superlidze

  • Post category:Aktualności

Mołdawianie Vladislav Ursu i Andrei Putuntica nie grają zbyt często w zawodach międzynarodowych zawodach, ale są klasowymi tenisistami stołowymi. Ursu to pokazuje od kilku lat w LOTTO Superlidze, do której właśnie dołączył jego rodak. Obaj leworęczni, groźni, dynamiczni i skuteczni. Świetnie też razem grają w debla, byli w półfinałach WTT Feeder w Czechach i Bułgarii.

Redakcja: Dlaczego zdecydował się pan na grę w LOTTO Superlidze?

Andrei Putuntica: W poprzednim sezonie występowałem w Werderze Brema. Miałem bardzo dobre mecze, gra w Bundeslidze sprawiała mi dużo radości. Niestety, rozegranych pojedynków nie było zbyt wiele, a ostatecznie mój kontrakt nie został przedłużony. Ale dużo trenowałem, chciałem być coraz lepszy. Celem było znalezienie klubu i ligi z potencjałem. Dlatego wybrałem KS Villa Verde Olesno i polską LOTTO Superligę. Uważam, że w waszej lidze jest grupa silnych zawodników. Mój nowy klub zaoferował mi dobre warunki.

Co usłyszał pan od swojego reprezentacyjnego kolegi, Vladislava Ursu?

Vladi podkreślał, że jest w Polsce bardzo szczęśliwy i nie chce stąd odchodzić. Opowiedział mi o wielu pozytywnych rzeczach w LOTTO Superlidze. Widziałem jego wyniki, przez ostatnie dwa lata wygrał prawie wszystkie mecze.

Jak może pan porównać ligi w Niemczech i Polsce?

To zależy. W drugiej niemieckiej grałam wiele sezonów, ale ciągle ci sami zawodnicy, wszystko to samo. Poziom nie był zbyt wysoki. Potrzebowałem kolejnego wyzwania, więc grałem w pierwszej lidze w Bremie. Trudno porównywać, bo to są trochę inne ligi. Bundesliga jest największa w Europie. Ale polska superliga jest też solidna.

Trafił pan do zespołu brązowych medalistów KS Villa Verde. Obawiał się pan podróży do Olesna, a potem po kraju?

Miałem informację o dużym sukcesie w poprzednim sezonie, tj. występie w półfinale zaraz po awansie z 2 poziomu. Teraz moja drużyna też radzi sobie bardzo dobrze. Natomiast podróżowanie po Polsce nie stanowi problemu. Najczęściej jeżdżę do Krakowa – mam dość krótki bezpośredni lot z Düsseldorfu, gdzie mieszkam i trenuję.

Wygrał pan aż 7 z 8 pojedynków, pokonując m.in. Jakuba Dyjasa i Samuela Kulczyckiego z zespołu Mistrza Polski Dekorglassu Działdowo.

Wyzwaniem był fakt, że po wygranej u siebie z KTS Gliwice następnego dnia musieliśmy jechać sześć godzin do Działdowa. Następnego dnia czekał nas bardzo ważny mecz, jednak daliśmy radę. Chociaż nie było łatwo.

Wcześniej rozgrywał pan sety do 6 punktów?

Nie, to coś nowego dla mnie. Przeciwko Samuelowi Kulczyckiemu zagrałem w takim systemie. Zdecydowanie więcej stresu i adrenaliny niż w normalnym secie. Każdy punkt się liczy, więc to również było wyzwanie.

Jest pan reprezentantem Mołdawii, a w superlidze gra jako zawodnik rumuński?

Mam podwójne obywatelstwo. Urodziłem się w Mołdawii, rodzice też, ale mój pradziadek był Rumunem. Wiele lat temu Mołdawia była częścią Rumunii, potem należała do Związku Radzieckiego.

Często odwiedza pan ojczyznę?

Do Mołdawii jeżdżę niezbyt często – raz, dwa, maksymalnie trzy razy w roku, na mistrzostwa kraju, Nowy Rok i latem. Szczerze mówiąc, tęsknię za rodzicami i domem, ale życie w Niemczech i liczne mecze nie pozwalają na częstsze wizyty. Od lipca trenuję w Düsseldorfie z całą niemiecką reprezentacją.

Jakie są szanse Mołdawii w fazie grupowej DME z Chorwacją i Austrią?

Ciężko powiedzieć. Zrobimy wszystko, aby wygrać i awansować do 1/8 finału, ale rywale mają ten sam cel. Wiemy, że jesteśmy mocni, oni przeciwnicy też o tym wiedzą. Zresztą oni sami też są mocni.

Andrei Putuntica w innym sporcie?

Poza tenisem stołowym lubię grać w badmintona i tenisa ziemnego. Grałem w badmintona z ojcem, kiedy byłem w domu w Mołdawii. Lubię także piłkę nożną, ale nie mogę w nią grać i nie czerpię z niej tyle przyjemności.